Jako że za stymulującymi środkami bardzo przepadam, a kofeinę uważam za jeden z najlepszych nootropów, to bardzo się cieszę na możliwość spróbowania Dopashot. A że wszystkie składniki jego formuły znałem już wcześniej, to byłem bardzo dobrej myśli.
Skład i mechanizm działania
Preparat jest w formie płynnej, ulokowany w szklanej buteleczce z zakraplaczem. Poniżej ilości substancji czynnych na jedną sugerowaną porcję, czyli jedno nabranie zakraplacza, które powinno mieścić 0,5 ml.
Skład Dopashot Neurofluid:
- 175 mg n-acetylo l-tyrozyny (NALT)
- 100 mg kofeiny farmaceutycznej
- 50 mg hordeniny
- 25 mg niacynamidu (witamina B3)
Nazwa produktu wskazuje głównie na wpływ na układ dopaminergiczny, jednak działanie to nie jest wyizolowane, gdyż nie da się tutaj pominąć również wpływu na noradrenalinę i układ adenozyny. Podnoszenie samej dopaminy mogłoby być wręcz nieco rozleniwiające, a te dwa dodatkowe komponenty pozwalają uzyskać wzrost energii, motywacji, koncentracji oraz podnieść produktywność.
Od razu widać kto tu gra główne skrzypce – hordenina z kofeiną. O ile z założenia kofeina jest środkiem głównie hamującym zmęczenie i trochę dodającym energii, to hordenina już jest typowym stymulantem, którego głównym zadaniem jest podnoszenie poziomu noradrenaliny. Tak więc Dopashot w pierwszej kolejności ma dostarczać korzyści kryjących się za kofeiną (wraz z wpływem na acetylocholinę), ze wzmocnionym boostem energetycznym w typowo adrenergiczny sposób.
Następnie mamy NALT, który jest dobrze przyswajalną formą tyrozyny – aminokwasu wykorzystywanego m.in. do produkcji dopaminy i noradrenaliny. W tej dawce samodzielnie by za dużo nie zdziałał, jednak jako część kompleksu służy uzupełnieniu działania swoich towarzyszy. Dostarczenie prekursora dla neuroprzekaźników jest sposobem na potencjalne zmniejszenie efektu „zjazdu” energetycznego, który niektórym osobom objawia się po zakończeniu działania środków stymulujących, nawet kofeiny. Tutaj wydaje się to być szczególnie zasadne – płyn przyswaja się szybciej i może dawać szybszy peak stężenia, a im wyższa jest amplituda stężeń, tym większe ryzyko owego zjazdu. Co więcej, hordenina zachowuje się podobnie do inhibitorów MAO-B (choć nie spełnia całkowicie tej definicji), dzięki czemu NALT może być nieco lepiej wykorzystany.
No i ostatnim składnikiem jest niacynamid, który w szczególności przyczynia się do utrzymywania sprawności gospodarki energetycznej. Jest prekursorem do NAD i NADH, które mają swoją rolę w procesach syntezy dopaminy. A konkretniej, stymulacja biosyntezy dopaminy wynika z szybszej regeneracji chinoidu dihydrobiopteryny do tetrahydrobiopteryny przez NADH. Tetrahydrobiopteryna jest potrzeba i dla hydroksylazy fenyloalaniny (fenyloalanina → tyrozyna), i dla hydroksylazy tyrozyny (tyrozyna → L-DOPA), gdyż pełni funkcję ich koenzymu. Z L-DOPA następnie produkowana jest już docelowa dopamina.
Forma płynna ma kilka zalet. Po pierwsze: szybkość działania – nie potrzeba dodatkowego czasu na strawienie kapsułki lub tabletki. Po drugie, elastyczność w dawkowaniu. Jeśli działa za słabo, można dawkę zwiększyć o dowolną objętość. Jeśli za mocno, to analogicznie dawkę można dowolnie zmniejszyć. Takiej swobody nie ma w przypadku kapsułek, no, chyba że ktoś lubi wysypywać z nich proszek i dzielić na określone części. Po trzecie, możliwe jest podanie podjęzykowe płynu, dzięki temu możliwe jest przyswojenie części składników już w jamie ustnej przez śluzówkę, co często daje działanie szybsze i nieco mocniejsze.
Własne spostrzeżenia
Lubię serię neurofluid, bo dzięki mieszankom aromatycznym pozwala na aplikowanie składników np. pod język bez odczuwania paskudnego smaku, który im często towarzyszy. Tak jest w przypadku hordeniny, która normalnie w czystej formie smakuje okropnie, a tutaj jest praktycznie niewyczuwalna. Za sobą mam już NSI-189 i PRL-8-53, zatem ucieszyła mnie też propozycja przetestowania nowego członka serii.
Co do samego działania, to moją dawką wyjściową jest podwójna sugerowana, czyli 2 zakraplacze (1 ml). Później już w toku pracy po jakimś czasie (~3-4 h) fajnie sprawdza się dodatkowa porcja (0,5 ml) dla podtrzymania efektów. Dawkowanie oczywiście zależy od indywidualnej wrażliwości, także, tak czy inaczej, warto zaczynać od jednej porcji. Podejrzewam jednak, że dla wielu osób właśnie 1,5 lub 2 zakraplacze będą optymalną dawką.
W działaniu odczuwalna jest różnica w porównaniu do samej kofeiny w analogicznej ilości – czuć działanie hordeniny, która dodatkowo stymuluje katecholaminy. Działanie jest bardziej stymulujące i pobudzające do działania. Zjazdu nie odczuwałem, działanie odpuszcza w rozsądnym tempie. Aczkolwiek mi kofeina nigdy zjazdów nie przynosi, więc jest to jedynie sygnał, że w przypadku Dopashot ta kwestia się nie pogorszyła.
Ciężko mi powiedzieć czy i o ile w tym konkretnie przypadku aplikacja podjęzykowa może podnieść efektywność, jednak smak pozwala to robić bez grymasu na twarzy, więc tak czy inaczej, przed połknięciem trzymam płyn pod językiem przez około 30-60 sekund.
Do pracy umysłowej sprawdza się dobrze. Dla mnie to fajna alternatywa dla kawy, gdyż za jej smakiem nieszczególnie przepadam, a i z moim żołądkiem nie zawsze się lubi, więc przeplatanie kawy, yerba mate i Dopashot w ostatnim czasie było dla mnie całkiem wygodne. Ja ostatnio przyrastam do krzesła przy biurku, więc przedtreningowo nie wypróbowałem, jednak znając działanie tych składników, wnioskuję, że jako wspomaganie efektywności treningów sportowych również powinien się sprawdzić całkiem dobrze.
Cena produktu jest niewygórowana, więc werdykt jak najbardziej pozytywny, produkt warty spróbowania.
Gdzie kupić?
Dopashot Neurofluid dostępny jest do kupienia w sklepie ekstrakty.com (dawne Allchemy) w cenie 39 zł za buteleczkę.
Wojciech Nowosada
Powiązane artykuły
Szukaj
Kategorie
Poznaj adaptogeny!
Produkty
- Długopis aluminiowy 12,00 zł z VAT
- Planer tygodniowy [notes A6] 19,00 zł z VAT